sobota, 25 sierpnia 2012

Proszę Cię o ostatnią szansę

No właśnie. Prosiłeś mnie o ostatnia szanse juz tyle razy. I daje Ci ja, bo bardzo Cie kocham. Bo uważam, ze każdy zasługuje na szanse. Mówisz, ze nie robisz juz nic złego, ale zapytaj, czy ja umiem Ci wierzyć...

Juz dwa razy mnie zdradziłeś. Pamiętasz? Za pierwszym razem z moim kolega, z którym to ja Cie poznałem. Przez kilka miesięcy okłamywałeś mnie, ze do niczego nie doszło. Patrzyłeś mi w oczy, całowałeś wiedząc, ze okłamałeś. Wybaczyłem. Obiecywałeś, ze nigdy więcej.

Zdradziłeś drugi raz. Mówiłeś, ze to moja wina, bo nie ma mnie całymi dniami w domu. Bo jestem tyle w pracy. Ba. Na początku twierdziłeś, ze to Twój przyjaciel, ze nie zerwiesz z nim kontaktu. Nawet dla mnie. Później przepraszałeś. Wybaczyłem, choć umierałem z bólu.

O innych zdradach nie wiem. Ale zapytaj mnie czy wierze, ze nie było?

Tyle razy okłamywałeś, za moimi plecami chodziłeś na imprezy. Ile razy płakałem, byś został ze mną w domu, Ty odpychałeś mnie i szedłeś wracając o 2-3 w nocy. Ile razy zakładałeś sobie konta w rożnych serwisach gejowskich i kontaktowałeś sie z innymi facetami - pamiętasz, co im pisałeś? Ja pamiętam. Ile razy robiłeś inne rzeczy, którymi mnie raniłeś.

To wszystko mnie zmieniło. To wpłynęło na to, jakim teraz jestem człowiekiem. Dzisiaj siedziałem i zastanawiałem sie, czemu tak sie stało. Czy to rzeczywiście moja wina, ze przez te 9 lat mnie tak traktowałeś? Zastanawiałem sie, w którym miejscu byłbym dzisiaj, gdybym po pierwszej zdradzie Cie zostawił. W którym, gdybym odszedł za drugim razem. Zastanawiam sie, kim Ty byś był, gdyby nie ja.

Dotarło do mnie, ze nie ufam Ci, ze każda godzina, kiedy jesteśmy z dala od siebie, jak dziś, to podejrzewanie Cie o to, ze znowu cos robisz, cos, co mnie zrani, ze tym razem ja nie wytrzymam juz i zrobię cos sobie albo Tobie. Zastanawiam sie czy jest szansa, żebym zaczął ufać, żebym zaczął normalnie funkcjonować. Nie obwiniam tylko Ciebie. Obwiniam nas. Szkoda, ze Ty obwiniasz tylko mnie.

Może jestem teraz trochę niesprawiedliwy, ale wróciły wspomnienia dzisiaj i wierz mi, to wciąż bardzo boli. A Ty jeszcze kilka tygodni temu kolejny raz skłamałeś, bardzo zraniłeś, kolejny raz po tylu latach.

Jeśli to przeczytasz, z pewnością powiesz, że ja też nie jestem idealny. Masz rację. Ale tu wylewam swój ból i to jest teraz tematem. Zastanawiam się, czy znowu obrazisz się, że „zawsze się czepiam”. Poddaję się L Nie znam już sposobu.

Co dalej z nami?

1 komentarz:

  1. Treść twojego posta sprawiła, że nie wiem czy chce mi się płakać, czy pizgnąć ci.
    A jego tytuł powoduje, że chyba wrócę zostawić jakiś logiczny, racjonalny komentarz kiedy ochłonę... inaczej pewnie wyżyję się emocjonalnie, a ja jestem opanowaną, rozsądną kobietą... zazwyczaj...

    OdpowiedzUsuń